Jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych polskich malarzy. Miłośnik mocnych, czystych kolorów, profesor Akademii Sztuk Pięknych, Kawaler Orderu Odrodzenia Polski. A jednocześnie wiceprezes Związku Hodowców Drobiu Rasowego i właściciel rzadkich gatunków kur ozdobnych. Człowiek, dla którego centrum świata stanowi rodzinna wieś Waliły na Podlasiu i światowy artysta, który wciąż poszukuje i przełamuje schematy. Leon Tarasewicz w rozmowie z Małgorzatą Czyńska opowiada o swojej białoruskiej tożsamości, o wieloletniej fascynacji kurami, a przede wszystkim o sztuce. Bo to jej podporządkował całe swoje życie. „Twórca każdą kolejną pracą przekracza granice, o których sam jeszcze nie wie. I trzeba mocno wierzyć w to, że ma się przed sobą drzwi do otwarcia, drogi, którymi jeszcze nie szedłeś, ani ty, ani inni” – mówi. Ale nie należy się obawiać, ten wywiad-rzeka nie kreuje obrazu natchnionego egzaltowanego artysty. Wyłania się z niego człowiek, który po prostu jest artystą. I tak patrzy na świat: kiedy ogląda mecz piłki nożnej, najbardziej fascynują go stroje zawodników. Te wszystkie intensywne żółcie, czerwienie, zielenie – żywe, czyste barwy, które w przyrodzie nie występują. Nawet w kolorowym upierzeniu jego ulubionych ozdobnych kur.