Menu

Fenomen kimona

Fenomen kimona

Tekst: Wika Kwiatkowska;
Zdjęcia, ilustracje: Róża Wnuk

Świat bez kimona? Nie do pomyślenia. Na trwałe przeniknęło do zachodniej kultury i popkultury. Ale kimono to przede wszystkim symbol Japonii, kwintesencja jej estetycznego wyrafinowania. Połączenia prostoty formy z kunsztem, subtelności z ekstrawagancją, tradycyjnego rzemiosła z artystyczną odwagą. Poza płcią i ponad czasem.
Gejsza - ilustracja Róża Wnuk

Od Bjork do Beyonce

Jest rok 1997. Właśnie ukazuje się trzecia płyta Bjork. Awangardowa, nieoczywista, wymykająca się schematom. Sama okładka albumu, dziś już kultowa, jest hipnotyzująca: Bjork ma na sobie wyszywane srebrne kimono zaprojektowane dla niej przez Alexandra McQueena. Wygląda zjawiskowo, jak mroczna laleczka gejsza albo zła księżniczka z wysmakowanego filmu Sci-Fi. McQueen odważnie, ale z ogromnym szacunkiem reinterpretuje klasyczny japoński wzorzec. Przed nim w świecie haute couture robili to już inni wielcy, jak Yves Saint-Laurent czy John Galliano, ale też Issey Miyake i Rei Kawakubo. Kimono wdarło się na salony w drugiej połowie XIX wieku, gdy Japonia po ponad dwustu latach izolacji otworzyła granice i kunsztowne stroje znów zaczęły docierać do Europy. Wzbudziły falę zachwytu, m.in. wsród malarzy, a potem projektantów mody. Ta fala czasem opada, ale potem znowu się wznosi. Wydaje się, że teraz zaczyna bardzo mocno przybierać. Kimona w w wersji soft trafiły na ulice. I do szaf celebrytów, np. Beyonce. Fenomen ogólnoświatowej fascynacji kawałkiem materiału w kształcie prostej litery T trwa. Od połowy sierpnia w szwedzkim Goteborgu można będzie zobaczyć niezwykłą wystawę, przeniesioną z londyńskiego Victoria & Albert Museum: „Kimono: Kyoto to Catwalk”. A na niej ponad 300 wyjątkowych obiektów, od XVII-wiecznych oryginalnych kimon po to, zaprojektowane przez McQueena dla Bjork.

Skromny przedmiot pożądania

Nazwa kimono oznacza dosłownie: „rzecz do noszenia”. Skromnie i pokornie, jak to w Japonii. Tam noszenie kimona to wielowiekowa tradycja, rytuał, który wymaga celebracji i cierpliwości. Dla nas, ludzi Zachodu, kimono to przede wszystkim piękny, godny pożądania przedmiot. Zachwycamy się nim, ale nie chcemy, by krępował ciało. Traktujemy bardziej jak dzieło sztuki, które można powiesić na ścianie obok drzeworytu. Albo bardziej użytkowo, w roli zjawiskowego płaszcza czy stylowego szlafroka. Bo kto z nas ma cierpliwość i czas, aby zagłębić się w kitsuke, sztukę zakładania kimona? Misternie wiązać odpowiednie pasy i sznurki, perfekcyjnie formować tkaninę, dobierać liczne dodatki, aby dopełnić wszystkich wymogów tego skomplikowanego, zrytualizowanego stroju? To jak z wielogodzinną japońską ceremonią parzenia herbaty. Wiadomo, lubimy napić się Matchy, ale żeby aż tak się nad nią pochylać, do tego stopnia celebrować sam proces? Zamiast kroczyć drogą herbaty, po prostu ją pijemy. A zamiast kontemplować kimono, nonszalancko zarzucamy je na ramiona.
Gejsza - ilustracja Róża Wnuk
Ania w oknie
Fioletowo białe kimono

Gejsze jak modelki

Z założenia kimono było ubiorem absolutnie demokratycznym. Od XVI wieku nosili je w Japonii na co dzień wszyscy: kobiety, mężczyźni, dzieci. Młodzi i starzy, bogaci i biedni. Z tym że wtedy klasy wyższe traktowały kimono jako bieliznę, a niższe zakładały jedwabne tylko na wyjątkowe okazje. W naszej tradycji ubranie ma podporządkować się ciału, podkreślać jego atuty, kształty. W japońskiej to ciało ma dopasować się do materiału, który jest plastyczny i najważniejszy. To piękno tkaniny mamy prezentować światu. Dlatego zamiast podkreślać wąską talię i pełne piersi, tkaninę od ramion do pasa formuje się tak, aby uzyskać prostą linię. Kimono powstaje ze zwoju materiału zwanego tanmono, o szerokości około 36 cm i długości 11 metrów, pociętego na siedem kawałków. Ten prosty krój jest od wieków niezmienny. Ale wzory i kolorystyka, były i są kwestią zasobności portfela, ale też gustu, wyrobienia kulturowego, wrażliwości estetycznej. No i mody, bo kimona zawsze były dekorowane w zgodzie z trendami i duchem epoki, inspirowały je malarstwo i poezja. Oczywiście już w epoce Edo (1600 – 1868) obowiązywały ścisłe zasady. Na przykład w czerwieni wypadało chodzić tylko młodym kobietom, a z krótszymi rękawami – mężatkom. Na najbardziej odważne, ekstrawaganckie wzory mogły sobie pozwolić gejsze. Pełniły rolę dzisiejszych modelek i celebrytek. Nie ograniczały je normy skromności, jak choćby ta, aby kołnierz nie odstawał na więcej niż dziesięć centymetrów. Mogły swobodnie dobierać wszystkie akcesoria – od pasów obi po wymyślne grzebienie i szpilki do włosów.

Niedoścignione rzemiosło

Zwykłe, bawełniane i wełniane kimona przez stulecia szyto w Japonii w domach. Ale te jedwabne, kunsztownie wyszywane i farbowane pięknymi, naturalnymi barwnikami, były już dziełem wyspecjalizowanych rzemieślników, przeważnie mężczyzn. Od osób, które pozyskiwały jedwabną przędzę, przez tkaczy, farbiarzy, hafciarzy, wyspecjalizowanych dostawców nici, twórców szablonów, aż po projektantów. Bogato zdobione tkaniny trafiały do wyspecjalizowanych sklepów. Tam niezdecydowani klienci mogli przejrzeć wzorniki, a nawet albumy z rysunkami kimon, które pełniły rolę podobną do dzisiejszych pism modowych. W epoce Edo haft i farbowanie tkanin osiągnęły szczyty technicznego wyrafinowania. Nadal pozostają niedoścignionym wzorem. Do barwienia jedwabiu używano farb naturalnych, farbiarnie miały swoje tajemnice i pilnie ich strzegły. Chemiczne barwniki wprowadzono dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Na szczęście zachowały się tradycyjne metody barwienia, Japonia wciąż z nich słynie. Zużytych kimon nie powinno się wyrzucać, w zgodzie z filozofią Zero Waste. Wykorzystuje się je na wiele sposobów – można z nich uszyć płaszcz haori albo dodatki, takie jak torebki, portmonetki, saszetki. Albo obić nimi szkatułkę czy skrzynkę.
Czarne kimono - Kasia Rothert

Męskość samuraja

Męskie kimona były tak samo skrojone jak kobiece, tyle że tradycyjnie mniej ozdobne i w bardziej stonowanych kolorach – dominowały czerń, szarości, różne odcienie brązu i granatu. Ich surowe piękno pokazał w swoich filmach Akira Kurosawa, legendarny reżyser „Siedmiu samurajów”. W Hollywood motyw samuraja, ubranego w fotogeniczne kimono, też rozpalił wyobraźnię twórców. „Ostatni samuraj” z Tomem Cruisem udawadnia, jak strój zmienia, a nawet uszlachetnia, człowieka. Tym, co może zachęcić do obejrzenia niemal trzygodzinnego moralizującego „Milczenia” Martina Scorsese o jezuitach, którzy pragną schrystianizować Japonię, są właśnie wspaniałe kostiumy. Zbliżenia na tkaniny, od których trudno oderwać oczy, to wizualna uczta. Z japońską estetyką flirtował też w „Kill Billu” Quentin Tarantino. A słynny kostium, który nosi w „Gwiezdnych Wojnach” Obi Wan Kenobi? Przecież to ewidentna inspiracja strojem samuraja. Mit samuraja przetrwał, ale czasy się zmieniają, wzorce i moda też. Dlatego współczesne męskie kimona coraz częściej są projektowane tak, aby były neutralne, odbierane jako unisex. W Japonii po II wojnie światowej kimona stały się już tylko elementem tradycji narodowej, luksusowym strojem zakładanym na specjalne okazje. Teraz młodzi projektanci odkrywają je na nowo. I wciągają w szalony świat tokijskiego street fashion.
Czarne kimono

Upadłe anioły

Bo kimono to coś o wiele więcej niż strój. To ikona. Zjawisko z pogranicza kultury, socjologii i podejścia do zagadnienia płci. W Japonii płeć od wieków traktuje się o wiele bardziej płynnie niż na Zachodzie. I to znalazło odzwierciedlenie w myśleniu o ubiorze. Dlatego kimono idealnie współgra z XXI-wiecznym, otwartym podejściem do kwestii gender. David Bowie jako Ziggy Stardust zakładał na koncerty awangardowe, androgyniczne kreacje początkującego japońskiego projektanta Kansaia Yamamoto. Kto oglądał film „Bohemian Rhapsody” pamięta, że w kimonie w roli podomki lubił przechadzać się po swojej rezydencji Freddie Mercury. Kochał teatralne gesty, więc w latach 70. pojawiał się też w efektownych, wielobarwnych kimonach na scenie. Jakby w kontrze do swojego ówczesnego image’u: superobcisłe kombinezony plus wyprężona owłosiony tors. Gejowski macho kontra upadły anioł. Kimono dla artystów stało się pewną manifestacją – ich stosunku do świata, ciała, seksualności. Ale podczas gdy Freddie Mercury nie miał problemu z tym, by pokazywać się w różowym kimonie z kwiatowymi motywami, Michael Jackson pozował do zdjęć w kostiumie walecznego, męskiego samuraja. Znamienne. Na pewno w ostatnich latach coraz bardziej oswajamy się z zacieraniem granic płci w ubiorze. Czy zawdzięczmy to ekspansji kimona? Zapewne.
Czarne kimono